Każdy pragnie być u siebie. Ktoś powie – truizm. Ale to głęboka prawda o dążeniu do poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Tymczasem terytorium, nie tylko geograficzne, ale i kulturowe, bywa chronione z determinacją i grupy, które nabyły swoje prawa własności „przez zasiedzenie”, mają naturalną skłonność do dyktowania wszystkim innym miejscowych prawd i praw.
Na Sądecczyźnie funkcjonuje jeszcze taki tradycyjny podział ludzi ze względu na stopień ich zżycia ze wspólnotą. Są więc pnioki – tutejsi od pokoleń, następnie krzoki – dzieci przybyszów, które urodziły się już na „naszej” ziemi. I wreszcie ptoki – wędrowcy, których rozmaite okoliczności rzuciły w te okolice. Ten podział wyznacza pewną hierarchię. Co wolno pniokowi, o tym ptok może tylko pomarzyć. Z jednej strony to naturalne, bo ufamy ludziom, których znamy wiedzą nie tylko o nich samych, ale także o ich przodkach. Jednakże inny punkt widzenia każe dostrzegać, że bardzo często właśnie przybysze, którzy widzą nas obiektywnie, dostrzegają sprawy dla nas już… przezroczyste. I inspirując swoją tajemniczą innością, odmieniają, rozwijają, ożywiają… Łatwo jednak zapominamy o tej użyteczności i ożywczości, którą niesie przyjmowanie do grupy człowieka z zewnątrz. Dlatego wciąż jeszcze w naszych małych ojczyznach czasem tak trudno być… ptokiem.
Trzecią edycję kongresu poświęcimy zatem refleksji na temat pewnych „zdolności” dziedzictwa kultury tradycyjnej, których pobudzanie i kształtowanie daje szansę żywego trwania. Mowa będzie między innymi o zdolności pozytywnej emanacji i wchodzenia w międzykulturowy dialog, o zdolności odzyskiwania utraconych członków społeczności, scementowanej przez specyficzne dziedzictwo, a także o zdolności asymilowania przybyszów z zewnątrz, która we współczesnej dobie jest prawdziwym wyzwaniem. Wyzwaniem, ale także szansą! Bo tytułowi „noworodacy” to nie tylko, a nawet nie przede wszystkim cudzoziemcy. Jest to grono barwne, różnorodne i nietuzinkowe, które dla mocnych tożsamości lokalnych nie stanowi zagrożenia, a może być odświeżające i ubogacać skarbiec wspólnoty. Pewne jego zasoby przeżywają bowiem renesans w świadomości dziedziców właśnie za przyczyną „obcych”, dla których są zaskakujące i ciekawe, widziane oczyma „innych”, stają się na powrót niezwykłe i fascynujące.
I tak dochodzimy do fenomenu transmisji, która nadaje dziedzictwu nowy wymiar. Bo dopiero w kontakcie z „innymi” mamy okazję pokazać siebie: swój obraz świata, system wartości, specyficzne cechy naszej zbiorowej wyobraźni. Tak genius loci staje się genius fecunditatis. Budzi reakcje: odrzuca lub uwodzi, skłania do dyskusji, staje się platformą porozumienia. W tym sensie dyskusja o dziedzictwie może być odpowiedzią na współczesne problemy. Bo kultura umiera bez dialogu. A dialog wymaga otwartości partnerów, którzy wzajemnie uznają swoją równorzędność.